Lżejsza strona
grawitacji Grzegorz Pisarski
Narlikar Jayant V[ishnu], Lżejsza strona grawitacji.
Przekład [z języka angielskiego} Jerzy Lewiński. [Z serii:] Tajemnice nauki -
dzieła wybitnych naukowców i popularyzatorów nauki, t. [19], Warszawa 1998,
Wydawnictwo „Amber” Sp. z o.o.; skład: Wydawnictwo „Amber”, Warszawa; druk:
Finidr, s.r.o., Český Těšín, 8° (21,6 x 14,5 cm) s. 215, 1 nlb. ISBN 83-7169-565-9.
24,80 zł.
Widać, że w dziedzinie
popularyzacji nauki dzieje się coraz więcej. W przebojowej serii wydawniczej „Tajemnice
nauki” warszawskiego Wydawnictwa „Amber”, zaledwie w dwa lata po prognostycznym
zbiorze pt. „Przewidywanie przyszłości”, pojawiła się kolejna „lektura
obowiązkowa” dla czytelników o otwartych umysłach. W wyniku kosmologicznej
interpretacji syntezy teorii względności Alberta Einsteina i zasady Ernesta
Macha pojawiło się następne dzieło, które w ciągu 2 lat od chwili wydania
anglojęzycznego oryginału (Cambridge University Press, 1996) dotarło do
polskiego czytelnika. Noszące tytuł „Lżejsza strona grawitacji” (The Lighter
Side of Gravity) spopularyzowało niedawne osiągnięcie astrofizyki, w myśl
którego stała grawitacji G z czasem silnie się obniża.
Siedemdziesięciojednoletni dzisiaj hinduski
astrofizyk Jajant Wisznu Narlikar (ur. 19 VII 1938 r. w Kolhapurze w Indiach)
patrzy na fizykę w szerokim aspekcie czasoprzestrzeni. Dwanaście rozdziałów
jego przystępnego, i bogato ilustrowanego schematami rysunkowymi i fotografiami
czarno-białymi, dzieła to swobodny ptasi niemal lot od fundamentalnej wiedzy o
powszechności ruchu. Potem było spostrzeżenie w sadzie w angielskim Woolsthorpe
przez Izaaka Newtona spadającego na ziemię – teraz już legendarnego – jabłka
(s. 26). Autor prezentowanego eseju popularnonaukowego badał siłę grawitacji w
warunkach zmieniającego się środowiska – na ziemi i w przestrzeni kosmicznej.
Duże wrażenie robi fotografia 200-metrowej wysokości tamy elektrowni wodnej
Bhakra Nangal w północnych Indiach (jednej z najwyższych na świecie), która
przetwarza energię kinetyczną wody w energię elektryczną (s. 52). Dalsza podróż
natrafiła na życie w zakrzywionej przestrzeni (s. 75-[98]), a też i pływy
oceaniczne oraz fale grawitacyjne (s. 99-[114].
Nawet miłośnicy historii, a tym
bardziej historii Indii, znajdą tu coś dla siebie. Rozdział 7. pt. „Dziwny
świat czarnych dziur” (s. 115-[134]) w klasycznie interdyscyplinarny sposób
połączył czarne dziury w historii i astronomii (s. 115-117).
Otóż pierwowzór pojęcia czarnej dziury nie pochodzi ani z książek o fizyce
czy astronomii, lecz z książki historycznej. Latem 1757 r. Nawab Siraj-Uddaula,
władca Bengalu, w ówczesnych Indiach Wschodnich, podążał ze swymi oddziałami na
Kalkutę. Chciał tam rozstrzygnąć na swoją korzyść toczącą się wojnę z Brytyjską
Kompanią Wschodnioindyjską. Niewielki garnizon w kalkuckim Forcie Wilhelma (Fort William) z trudem bronił się przed
nacierającą 50-tysięczną armią Nawaba. W czterodniowej bitwie zginęło tysiące
ludzi Nawaba, ale też i wielu obrońców wraz z gubernatorem Kompanii, a wielu
też zdezerterowało. Ocalałych z bitwy 146 obrońców Bengalczycy stłoczyli w
fortecznym pomieszczeniu o wymiarach 4,5 x 6 m, które nazwano potem Czarną
Dziurą. Przez 10 godzin, od ósmej wieczorem do szóstej rano 21. czerwca, w
najgorętszej porze roku, zmarło 123 więźniów, a pozostało przy życiu tylko 22
mężczyzn i 1 kobieta, aby opowiedzieć o tym koszmarnym wydarzeniu. Zdarzenie to
miało swój astronomiczny odpowiednik.
Wystąpiło bowiem duże zagęszczenie materii na małej przestrzeni, bez
możliwości ucieczki. W takim sensie koncentracja masy wywołuje tak silne
przyciąganie grawitacyjne, że nawet jego powierzchni nie może opuścić światło. Jako
pierwszy zjawisko to zauważył francuski matematyk Piotr Szymon Laplace w 1799
r. Chociaż go tak jeszcze nie nazwał, ale z dyskusji o tym pojęciu wynikało, iż
prędkość ucieczki przekraczałaby prędkość światła. Narlikar zobrazował to tak:
promień Ziemi musiałby być mniejszy od 8 mm, aby nasza planeta mogła stać się
czarną dziurą. Oczywiście Ziemia, nie zmniejszając swojej masy musiałaby się
odpowiednio skurczyć, żeby spełnić kryterium czarnej dziury. Wprowadzając
pojęcie kollapsu grawitacyjnego autor spostrzegł, że wszystkie implikacje
działania ciśnienia degeneracji wewnątrz masywnych obiektów (gwiazd) oszacował
na początku lat 30. XX w. młody indyjski astrofizyk, Subrahmanyan
Chandrasekhara (s. 119-121).
Zakończeniem spokojnego lotu
narratora stały się najpierw generatory energii kosmicznej (s. 135-[156]),
aktualne spojrzenie na teorię Wielkiego Wybuchu, o ile taki zaistniał (s.
157-[176] oraz uniwersalne wnioski od prostoty do złożoności (s. 177-[195],
zależności między grawitacją a stworzeniem materii (s. 196-[204]).
Podsumowaniem jest spojrzenie na różne oblicza grawitacji (s. 205-[208].
Słowami autora zagadnienie lżejszej strony grawitacji należy postrzegać
następująco: Podczas badań grawitacji
przyroda wyjawiła już wiele ze swoich tajemnic, ale z pewnością jeszcze więcej
zostawiła na później (s. 208).
Ten przejrzysty, lekki i na
wskroś interdyscyplinarny wykład wybitnego astrofizyka z Indii powinien znaleźć
się nie tylko w magazynach bibliotek naukowych, ale i na bibliotecznych półkach
szkół ponadpodstawowych i bibliotek publicznych. Spostrzeżenie tego
popularnonaukowego dzieła pośród innych publikacji ułatwi najpewniej ilustracja
okładkowa Klaudiusza Majkowskiego, którą trzeba poznać z autopsji, bo żaden
opis słowny nie zastąpi bezpośredniego oglądu tak jak żadna recenzja
przeczytania samej książki. A do tego gorąco zachęcam.