Imperium duszy GRZEGORZ
PISARSKI
Roberts Paul Wi;;iam, Imperium duszy, [tłumaczenie z
języka angielskiego:] Fedyszak. [Z serii:] Dookoła świata, prowadzonej przez
Krystynę Goldbergową, Warszawa 1996, Warszawskie Wydawnictwo Literackie „Muza”
SA, 8° (19,9 x 13,9 cm) s. 530, 6 nlb. ISBN 83-7079-649-4.
Ukończona w 1994 r. w Toronto
obszerna autobiografia „Empire of the soul” to dwuczęściowa opowieść o dwóch
okresach pobytu autora w Indiach – w latach 70. i 90. Zadedykowana została jego
przyjacielowi „Markowi Gabelowi z wyrazami sympatii, szacunku i wdzięczności”,
gdyż to właśnie on w istocie stał się duchowym przewodnikiem pisarza po Indiach
w najszerszym spektrum rozumienia tego kraju i ludzi, którzy w nim zamieszkują
i często znajdowali się na trasie jego wieloletnich wędrówek.
A było ich wiele i odbywały się
do wielu – zgoła różnych – miejsc: aśramy, czy wytwórnia narkotyków, domy
schadzek, slumsy i kolonia zwyrodniałych hippisów. Zapowiada to zresztą
komentarz z barwnej okładki przedniej, na której szczerze uśmiechnięta młoda
Hinduska z południa jakby zaprasza czytelników do odwiedzenia zwojego domu.
Właśnie w konwencji odwiedzin u kogoś w domu świetnie mieści się „Imperium
duszy”. Jako 15. pozycja z serii „Dookoła świata”, zapoczątkowanej kultową – zekranizowaną
z sukcesem - powieścią Karen Blixen „Pożegnanie z Afryką”, okazała się nie
tylko przemierzaniem znacznych przestrzeni subkontynentu indyjskiego, ale i
obszarów życia duchowego. Część pierwsza (lata 1974-1977) to przemieszczanie
się z Bombaju przez Bangalur, Puttaparthi, Tiruwannamalai, Goa, Punę i Swat do
Wenkatagiri, druga natomiast (lata 1990-1992) to peregrynacja z Dżajsalmer
przez Kalkutę, Bombaj, Bangalur i Puttaparthi do Benaresu. W warstwie duchowej
dotykamy wieloaspektowych wymiarów ludzkiego życia, od wieków ugruntowanego
doświadczeniami hinduizmu. Jest tu mowa o własnej wartości i sile kreowania
własnego losu w kierunku odnoszenia sukcesów w pracy i powodzenia w budowaniu
otoczenia rodzinnego i więzów przyjaźni. Pomaga znajdowanie odpowiedzi na
pojawiające się pytania na drodze odbywania medytacji, podbudowanej „płomieniem
wiary”. Odwiedziny w Punie w 1976 r. narzuciła pewne imperatywy postępowania
nawet w kwestii energii seksualnej, która powinniśmy się dzielić. Przebywanie
ludzi ze sobą okazuje się – zdaniem autora – doskonałym panaceum na
przeciwności losu, jeżeli posiada siew dość sil witalnych i przekonania w moc
dzielenia się szczęściem z innymi.
Zwieńczeniem duchowym drugiej
części książki są pojawiające się we wszystkich odwiedzanym miejscach duchy. To
duchu przypominają nam o dozwanych cierpieniach, krwi i niesprawiedliwościach z
przeszłości. Tkwia one immanentnie we wciąż odwiedzanych miejscach. Indie,
które w 1947 r. odzyskały niepodległość zaczęły inaczej spoglądać na swoją
przeszłość kolonialną. Ale to już odległa perspektywa. Autor po 15 latach po
raz wtóry znalazł się w Bangalurze. Pisze o tym tak: „Miasto zmieniło się
całkowicie, przerodziło w ruchliwą metropolię dusząca się od samochodowych
spalin, w ośrodek rozwijającego się indyjskiego przemysłu komputerowego. Ruch
uliczny wzrósł pewnie pięciokrotnie i ulice nie mogły sobie z nim poradzić. Z
radością uciekłem od szkodliwych wyziewów i wjechałem prze bramę hotelu West End
do wspaniale utrzymanych ogrodów” (s. 423).
Uważni krytycy mogą mieć
zastrzeżenia podstawowe jedynie do postawy autora względem opisywanych osób w
kontekście szeroko rozumianego człowieczeństwa. Ilustruje to pogląd autora, iż
„Żebracy pełnia w Indiach służbę. Miłosierdzie jest obowiązkiem religijnym i
dlatego ktoś musi go potrzebować – powinno to dać prorokom Złotego Wieku do
myślenia” (s. 425). I takich refleksji trzeba oczekiwać od przyszłych
czytelników subiektywnej wizji Indii według Paula Williama Robertsa.